wtorek, 23 lipca 2013

KULINARNY POZNAŃ - subiektywny mini przewodnik

Przewodnik to szumne słowo na opis kilku tych restauracji, które udało mi się odwiedzić w Poznaniu, ale postanowiłam nie poświęcać każdej osobnego postu, a zebrać je wszystkie w jednym. 
Poznań to jedno z moich ukochanych polskich miast. Dużo zieleni, cudowne kamienice, klimatyczne uliczki, pozytywni ludzie. Czego można chcieć więcej? Oczywiście smacznego jedzenia! I takie udało mi się znaleźć. Jednak Poznań, jak każde miasto ma swoją specyfikę. Krakowskie stare miasto (nie licząc Kazimierza, i kilku wyjątków w okolicach rynku) pełne jest restauracji "niewiadomojakich", z raczej średnim jedzeniem, nastawionych na turystów. Warszawa to TOTALNY misz-masz, w Białymstoku nie znajdziecie prawie nic poza pizzeriami, i to raczej kiepskimi, Rzeszowski rynek okupują kebaby, a w okolicach poznańskiego rynku....w okolicach poznańskiego rynku najwięcej jest chyba tak modnych teraz restauracji z burgerami, i klubów GO-GO! A po za nimi milion cudownych kawiarenek z ukrytymi "tajemniczymi ogrodami" w patio, i kilka wspaniałych restauracji.










Poznań jest tez jednym z miast, w których mogę poszaleć z moją Foodie Card - takie magiczne ustrojstwo. Płacisz raz na rok, i jesz ze znajomymi za połowę ceny w wybranych restauracjach. A tych poznańskich bierze udział w projekcie na prawdę wiele.

W SKRÓCIE


O Poznaniu pisałam już słów kilka po mojej pierwszej wizycie. Opowiadałam Wam o świetnym barze z sokami - Juice Drinkers, który nadal serdecznie polecam. Pojawiła się tez wzmianka o Weranda Lunch&Wine, w Starym Browarze. Tym razem odwiedziłam inny lokal z werandowej rodzinki, aby zobaczyć ich scenografie na kolejny sezon. Zielona Weranda caffe&ristorante (Ul. Paderewskiego 7) mnie nie rozczarowała. Oprócz pięknych papierowych dekoracji, ma dla swoich gości klimatyczny, zielony ogród na patio.





Ale takich ogrodów i ogródków znajdziecie w poznaniu kilka. Jeden z najpiękniejszych ma Cocorico na ul. Świętosławskiej 9. Cały porośnięty bluszczem, cichy, z delikatnym światłem lampionów. Do tego serwują całkiem przyzwoitą kawę.


Równie ciekawy, ale bardziej przypominający mi klimat Alicji w krainie czarów niż zarośnięty zaczarowany ogród,  ogródek ma restauracja FaNaBeRiA na Woronieckiej. Stare meble, świece, kryształowa zastawa. Lokal ma też rekomendację Slow Food. Co mnie jednak bardzo zdziwiło, biorąc pod uwagę fakt, że zamówiona przeze mnie lemoniada składała się z wody i obrzydliwie słodkiego, kupnego syropu limonkowego (czy tam cytrynowego). No żeby nawet lemoniadę robić z gotowców? Nie ładnie...




W swoich wędrówkach zahaczyłam też o Śródkę, i Cafe La Ruina. Od dawna śledzę ich poczynania w internecie, i miałam dziką ochotę na któryś z ich sławnych już serników. Niestety, ich sława mnie wyprzedziła, i nic już nie zostało (byłam  godzinkę przed zamknięciem). Za to przyjemny wystrój, miła obsługa i przepyszna kawa osłodziły nieco gorycz rozczarowania ;)




WARUNG BALI


Ta indonezyjska restauracja na Żydowskiej 1 oczarowała mnie już przy pierwszej wizycie, kiedy próbowałam OBŁĘDNEJ sałatki Gado-Gado z sosem arachidowym i grillowanym tofu (pierwsze tofu, które mi posmakowało!), oraz dania z wołowiny i klasycznego Nasi Goreng. Na blogu znajdziecie moje próby odtworzenia zarówno Gado-Gado, jak i smażonego ryżu, czyli właśnie Nasi Goreng
Tym razem udało mi się zaplanować wizytę w dzień, i zrobić kilka w miarę przyzwoitych zdjęć w naturalnym świetle. Restauracja jest bardzo przyjemnie urządzona, prosto, przytulnie, z kilkoma akcentami indonezyjskimi, tworzącymi odpowiedni klimat. Goście mogą wybrać klasyczny stolik, lub siedzenie na poduchach w specjalnych "lożach". Szef kuchni wspaniale zna kuchnię azjatycką i często podróżuje do Indonezji. A swoją wiedzę przekazał obsłudze, która z uśmiechem odpowie na każde wasze pytanie i wspaniale doradzi wybór dania. 
Jako przystawki zamówiłyśmy wyśmienite pierożki Ka Hao z nadzieniem krewetkowym, oraz Bakwan Malang - wołowy rosół, pełen pysznych dodatków - makaronu, tofu, pierożków, warzyw i mięsa. Po przystawkach byłyśmy już praktycznie najedzone, a porcje dan głównych są ogromne! Ayam Saos to kurczach w chrupiącej panierce, z warzywami i przyjemnym sosem. Mie Goreng, to z kolei makaronowa wersja Nasie Goreng. Wszystko wspaniale podane i bardzo smaczne. Jeśli lubicie kuchnię azjatycką, to miejsce, które musicie odwiedzić. Świetne przystawki, interesujące sałatki i ogromny wybór dań z ryb!









MOLLY'S GRILL


Naczytałam się zachwytów nad tym miejscem na blogu Street Food Polska. Qń narobił mi takiego apetytu, że było to pierwsze miejsce, które odwiedziłam, jak tylko wysiadłam z pociągu. Od razu uprzedzę, że na wstępnie będę się czepiała, ale już tak mam że zwracam uwagę na takie pierdoły. Jednak w tym przypadku jedzenie rekompensuje wszystko!
Lokal na Kwiatowej 2 jest bardzo fajnie urządzony, proste meble, kredowe tablice i ceglane ściany świetnie pasują do irlandzkiego piwka i konkretnych hamburgerów. Jednak ktoś wpadł na dziwaczny pomysł pomalowania sztukaterii (i to nieudolnie) srebrną farbą. Komiczne połączenie. Przez cały nasz pobyt, w tv, przeznaczonym za pewne do oglądania meczy, mimo braku dzieci na sali, leciało ustawione głośno MiniMini...
Kelnerki totalnie nie ogarniały, stoliki były nie posprzątane i takie zostały, na złożenie zamówienia czekałyśmy wieki i pomylono napoje, a restauracja nie była wypchana po brzegi. Tyle tytułem mojego "czepiania się", teraz czas na zachwyty. Wjechały burgery! Konkretny kawał wspaniałej jakości wołowiny, soczysty, świetnie doprawiony. Chrupiąca bułka wspaniale podkreślająca delikatność mięsa,  idealny sos BBQ i fajnie dobrane dodatki. Ja zamówiłam burgera z serem blue cheese - zachowano perfekcyjne proporcje, wyraźnie czułam ser, ale jego smak nie zagłuszał smaku mięsa czy dodatków. Ale uważajcie, bo standardowe burgery są wielgachne, więc propozycje podwójne, które znajdziecie w karcie są tylko dla prawdziwych głodomorów!
Podsumowując - to był NAJLEPSZY BURGER W MOIM ŻYCIU :)








PASSJA


Żeby nie było tak pięknie, a raczej tak smacznie, trafiłam na restaurację, która mnie zdecydowanie nie zachwyciła...Passja to jedna z najdroższych restauracji na poznańskim rynku, z przestronnym ogródkiem. Kiedy robiłam rezerwacje menadżer zadał mi milion dokładnych pytań, abym była jak najbardziej zadowolona z wizyty. Kelnerka jednak nie była już tak zainteresowana naszym zadowoleniem, raczej urażona tym, że ktoś zawraca jej głowę...Na początek moja towarzyszka zamówiła krem pomidorowy - może jestem kulinarną ignorantką, ale pierwszy raz spotkałam się z zupą pomidorową podaną ze słodka bitą śmietaną. Połączenie nietrafione. Ja zaryzykowałam, i zamówiłam moje ukochane danie - vitello tonato, czyli cieniutko krojoną gotowaną wołowinę z obłędnym, aksamitnym sosem z tuńczyka i kaparów. Znaczy, ten sos powinien być aksamitny i obłędny, tymczasem był okropnie słony i kiepsko zblendowany, a cielęcina bardzo grubo pokrojona, przez co sprawiała wrażenie suchej. Dania główne moich towarzyszek - roladka z kurczaka i makaron z małżami, były poprawne. Ja zamówiłam danie flagowe restauracji - stek. Wybrałam opcję z sosem balsamico. Mięso było smaczne, kruche, jednak zdecydowanie za bardzo wysmażone. Sos, podany oddzielnie, smakował identycznie jak ten, który zdarza mi się kupić w Lildu. A danie to jest naprawdę drogie, więc mogliby się wysilić, i sami odparować ocet...
Ogólnie dania nie zachwycają, obsługa jest powolna i niemiła, a ceny bardzo wysokie...nie polecam.







CACTUS FACTORIA


Ta hiszpańsko-meksykańska restauracja (ul. Ślusarska 5), to wspomnienie z poprzedniej wizyty w Poznaniu. Nie byłam przekonana do odwiedzin w tym miejscu, bo to dziwne połączenie restauracji i imprezowni, a niestety, zazwyczaj sprawdza się zasada, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do...niczego ;)
Wieczorem klimat jest idealny na kolację z koleżankami, czy chłopakiem. Przytłumione światło, ciemne kolory. Jedyny minus to nieco małe stoliki - kiedy usiądą cztery osoby i pojawią się dania, robi się ciasnawo.
Jako starterek goście dostają małe kanapeczki z pyszną pastą z oliwek, która przyjemnie pobudza apetyt. Na początku próbowałyśmy chorizo w winie i zapiekane avocado, z ciepłymi jeszcze bułeczkami. Nie sądziłam, że avocado na ciepło może być takie smaczne! Dania główne - fajitas z różnymi dodatkami, również były smaczne, z fajnie doprawionym warzywnym sosem, podane z tortillami, śmietaną i guacamole. Ale największym zaskoczeniem był makaron - w karcie trochę odstawał od typowo meksykańskich smaków, ale okazał się daniem idealnie wyważonym, ze wspaniale ugotowanym makaronem. Wszystko było smaczne, fajnie podane, i tylko jedna rzecz mnie zastanawia...gdzie była promocja na roszponkę, bo pojawiła się na dokładnie każdym talerzu ;)









15 komentarzy:

  1. Także jestem posiadaczką karty foodie i korzystam z niej nawet kilka razy w tygodniu i niestety nie mogę się zgodzić co do opinii na temat Molly's Grill. Jadłam tam kilka razy i zawsze zostałam obsłużona bardzo dobrze i szybko. Kelnerki były miłe i we wszytskim zorientowane. Jeszcze mi się nie zdarzyło jest przy brudnym stoliku, lub żeby moje napoje były pomylone z napojami kogoś innego. Naprawdę dziwna sytuacja. Natomiast co do Passji to muszę się w pełni zgodzić i jeszcze powiedzieć, że komentarz był nader łaskawy. Ja byłabym dużo surowsza w ocenie. Ponieważ jedzenie za taką cenę powinno być WOW! a jest naprawdę przeciętne. Obsługa zachowuje się jakby pracowali w służbie jej Królewskiej Mości i są naprawdę nie sympatyczni. Chociaż nie wiem jaką służbę ma Królowa, na pewno dużo sympatyczniejszą ;)
    Ale wracając do Foodie to nasępnym razem polecam odwiedzić moją ulubioną restaurację, a mianowicie Dąbrowskiego 42. Jestem pewna, że za równo obsługa jak i jedzenie będą znakomite. Tak samo z Bokeh oraz Dubliner. Są to moje 3 ulubione restauracje i o dziwo jedzenie w nich się nie nudzi :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecenie, na pewno zajrzę do tych restauracji przy kolejnej wizycie :)

      Usuń
    2. też jestem lekko zdziwiona, że w Molly's coś było nie tak z obsługą. Często tam bywam i w sumie nigdy jeszcze nie zdarzyła się mi się opisana sytuacja (może wszystko jeszcze przede mna :), oby nie! ) Może Droga Bazylko trafiłaś na jakis zły dzień pań kelnerek...a może zmieniła się obsługa kelnerska od czasu kiedy tam byłam ostatnio, ok 15 lipca.... Uuuuuu, musze to jak najszybciej sprawdzić :) Lubie tam być, zwłaszcza w tej głębszej, ciemniejszej części lokalu. Jest mi tam dobrze, spokojnie i smacznie:)
      Bardzo fajny mini przewodnik po Poznaniu :)

      Ps. Też po raz pierwszy udałam się do Molly's, po przeczytaniu recenzji na Street Food Polska i nie żałuję :)
      Fajnie że są takie blogi. Ściskam :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z przedmówczynią, uwielbiam Molly's, chadzam tam dość często i faktycznie zawsze było wszystko w porządku (poza tym nieszczęsnym telewizorem ;) ). I również polecam z całego serca Dąbrowskiego 42, jednak delikatnie odradzam ryby. nie jest to popisowa część restauracyjnego menu. Zielone światło również dla Małej Italii i Dublinera, koniecznie spróbuj :).
    pozdrawiam, Dżo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie pokazany materiał, dobre zdjęcia i ciekawe recenzje. Bywam tylko w Zielonej werandzie i zazwyczaj na szarlotce. Na sałatkach się zawiodłam, bo podawane w wielkich liściach sałaty są dość mało konkretne, deser czekoladowy z lodami też nie powalił, a przymulił. Bywam w Poznaniu, ale o większości lokali dopiero od Ciebie się dowiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu Qñ :) cieszę się że o mnie słowo tu padło. Ja w Molly's w jednej z kelnerek mógłbym zakochać się :) a obsługa zawsze była dużo powyżej średniej. A same recenzje świetne dużo ukłon za zdjęcia ! Przy kolejnej wizycie w poznaniu zapraszam na kawę ;)
    Daniel Qñ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochani, bardzo się cieszę, że najwyraźniej miałam pecha i trafiłam na gorszy dzień bo Molly's i mi bardzo przypadło do gustu :)

      Ps. Będę pamiętała o tej kawie ;)

      Usuń
  5. doskonale przedstawiony Poznań :P

    OdpowiedzUsuń
  6. O Passji słyszałam niestety same złe opinie, w ogóle nie mam ochoty tam wpaść. Z kolei ostatnio odkrywam kuchnię azjatycką, od dawna myślę o Warung Bali. Cieszę się, że smakowało - może mnie to zmotywuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Warung Bali byłam dawno, ale jeśli nic się nie zmieniło - polecam serdecznie!

      Usuń
    2. Warung Bali niestety już nie istnieje :( Byłam raz w życiu, baaardzo chciałam wrócić - żadnego lokalu tak nie mogę odżałować.

      Usuń
    3. Naprawdę? Ogromna szkoda :(

      Usuń
  7. Już niebawem nie lada gratka dla smakoszy, wielbicieli restauracji, kucharzy i wszystkich, którzy po prostu uwielbiają jeść! Od 20 do 26 kwietnia startuje festiwal Apetyt na Miasto, na którym w wybranych lokalach w Polsce, w tym w Poznaniu będzie można spróbować wyjątkowych 3 dań w atrakcyjnej cenie. Bilety na www.apetytnamiasto.pl, Więcej na FB https://www.facebook.com/apetytnamiasto Zapraszamy i polecamy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajna stronka! :) będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń