sobota, 28 marca 2015

Zakwas na żurek

Tak jak na Boże Narodzenie po prostu nie wypada raczyć najbliższych barszczem z torebki, tak żurek na Wielkanoc na stole nie powinien być rozcieńczonym koncentratem! Zwłaszcza, że przygotowanie domowego zakwasu zajmuje dosłownie 30 sekund! A daje nam nie tylko gwarancję zakwasu bez chemicznych wspomagaczy, a przede wszystkim głęboki aromat i intensywny smak. Potrzebny Wam będzie duży słoik lub kamienny garnek, gumka i kawałek gazy.

Ps. Przepis na zakwas jest pierwszym, któremu towarzyszą moje stylizacje, lecz pstryknięte przez Przemka ze Studia Wasabi w Białymstoku. Będzie ich więcej ;)

Składniki: 
  • 200g mąki żytniej
  • pół kromki chleba razowego na zakwasie, koniecznie ze skórką
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka ziaren pieprzu
  • kilka ziaren ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe
  • 1 litr przegotowanej, ciepłej wody









Aby zakwas się udał, musimy dopilnować, by nie uległ "zakażeniu', czyli by nie dostały się do niego żadne niepożądane drobinki i bakterie. Koniecznie użyjcie wyparzonego naczynia i czystych sztućców.

piątek, 20 marca 2015

Somersby Elderflowerlime

Po raz kolejny Lord Somersby zaskakuje, i inspiruje! Tak jak w zeszłym roku wiosnę wita nowym smakiem. Tym razem to Elderflowerlime, czyli bez z limonkowym twistem. Ten przemawia do mnie najbardziej - nie jest tak słodki, jak poprzednie wynalazki Lorda, a pozostaje przyjemnie odświeżający. Zapowiada się smakiem lata 2015 ;)



Taki wynalazek prosi się o coś więcej, niż kilka zdjęć. Dlatego wpadłam na szalony pomysł, by zrobić ich kilkaset! W kooperacji ze Studiem Wasabi, popełniłam małą, poklatkową animację. To moja pierwsza próba zabawy w ożywianie zdjęć, więc nie jest to nic skomplikowanego, ale efekt ogromnie cieszy. A co się naprzeklinałam przed laptopem, próbując złożyć to do kupy, to moje... Dobrze, że miałam Somersby na ostudzenie nerwów ;)



piątek, 13 marca 2015

Makaron na uszy

Nigdy nie byłam fanka łączenia restauracji i klubów. Wychodzę z założenia, że jak coś jest do wszystkiego, to...wiadomo do czego jest. Kiedy po raz pierwszy wystartowała kuchnia w Makaronie na Uszy, poszłam tam z mieszanymi uczuciami, i wyszłam utwierdzona w swoich przekonaniach. W sali z wystrojem typowo klubowym jadło się po prostu nieprzyjemnie, jedzenie też nie powalało - może trafiłam na gorszy dzień kucharzy, ale nie miałam ochoty tego powtarzać.
Po jakimś czasie zrezygnowano z kuchni. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Makaron na Uszy - cały czas działający jako dość modny klub - ogłosił wielki powrót działalności restauracyjnej. Postanowiłam dać im drugą szansę. I to była bardzo dobra decyzja! Zmiany widać już od wejścia. Między stolikami z designerskimi krzesłami pojawiły się drewniane regały, które dodają wnętrzu ciepła i wrażenia kameralności. Menu jest krótkie, ale z pewnością zaspokoi Wasz apetyt - obok sałatek, zup, dań mięsnych i rybnych są też propozycje makaronów i pizze. Choć pojawiają się tu alchemiczne określenia, z którymi niektórzy mogą mieć problem -  składniki palone, cofitowane i aromatyzowane, solirody, skorzonery i rybne pianki, obsługa na pewno wytłumaczy Wam o co w tym wszystkim chodzi, i pomoże wybrać coś pysznego. 
Ciekawostka: na odwrocie menu znajdziecie plansze do gry w państwa - miasta, lub w kółko i krzyżyk. Tak na wszelki wypadek, gdyby dłużyło Wam się czekanie na zamówienie ;)
Restauracja ma podstawowy wybór win, ale za to bardzo ciekawe koktajle do zaproponowania. Świetnie spełniają rolę aperitifu, ale spokojnie mogą zastąpić deser. Odkryciem wieczoru okazała się Zagadka Huevo (18zł) - koktajl z amaretto,syropu cukrowego, martini rosso, butterscotch i żółtka jaja.Ten smak to naprawdę zagadka - jest zaskakujący, inny, ale w pozytywnym tego określenia znaczeniu. Chyba najbliższe skojarzenie to mleczne karmelki z dzieciństwa...