Grzaniec z białego wina! Eureka! Pierwszy raz próbowałam go chyba rok temu w węgierskiej restauracji. Zaciekawiło mnie to, bo wcześniej zawsze spotykałam grzańce tradycyjne, z czerwonego wina. Próbowałam z niepewną miną, ale ten genialny smak szybko to zmienił. Biały grzaniec nie jest tak "ciężki" i korzennie intensywny. Jest delikatny, zaskakujący połączeniem smaków wina, rumu i owoców a przy tym nadal rozgrzewający. Stworzony na listopadowe mokre popołudnia i wieczory. Myślę, ze malibu można zastąpić innym jasnym rumem, lub likierem kokosowym.
- 750 ml białego wina, w zależności od upodobań - półsłodkiego lub półwytrawnego
- 150 ml malibu
- spora pomarańczka
- 6 suszonych morelek
- garść suszonej żurawiny
Do garnuszka wlewamy wino i malibu, dodajemy żurawinę, pokrojone na ćwiartki morelki i pomarańczkę pokrojoną w ósemki. Wcześniej trzeba dokładnie wyszorować i sparzyć skórkę pomarańczy! Garnuszek stawiamy na bardzo małym ogniu i podgrzewamy - zdejmujemy natychmiast, kiedy tylko zacznie się gotować. Przelewamy do kieliszków, koniecznie z cząstką pomarańczy, morelki i kilkoma żurawinami. Można tez dodać łyżkę malibu. Podajemy w pucharkach lub kieliszkach z grubszego szkła - zwyczajne kieliszki do wina mogą pęknąć pod wpływem gorąca.
Białego grzańca bardzo lubię! chyba nawet bardziej niż czerownego. Niestety w tym roku jeszcze nie piłam, ale na pewno w któryś z chłodniejszych dni znajdzie się u mnie na stole :)
OdpowiedzUsuńA też robisz z malibu? Szukam alternatywnych przepisów - na razie polecano mi też z białym rumem i sokiem z limonki
UsuńBardzo fajny przepis, muszę wypróbować :) jak do tej pory, najlepszy biały grzaniec piłam w Karpaczu, wino było podgrzewane m.in z listkami świeżej melisy, jak odnajdę przepis to Ci podeślę. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBędę wdzięczna :)
Usuńsuper spodobał mi się ten przepis bardzo oryginalny
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł! na pewno wypróbuję :-)
OdpowiedzUsuń