No i wstałam o tej 6:00 żeby na czas przygotować mój krem bakłażanowy, i być na miejscu na tyle wcześnie, by nie spędzić tam całego dnia...Nie wiem co mnie podkusiło, żeby się zgłosić - no chyba jednak mam to "parcie na szkło" jak każda prawdziwa narcystyczna duszyczka ;) Było śmiesznie, sympatycznie, telewizyjnie...Przede wszystkim trzeba podejść do tego castingu, programu i również tego posta z odpowiednim dystansem, i świadomością, że to jednak telewizja, a ona się rządzi swoimi prawami. I jeśli ktoś się zgłasza, to nie ma się co nadymać, że pan z produkcji zadaje głupie pytania, a szef kuchni zamiast próbować i komentować kotlet, pyta o to, czy umiesz upiec pavlovą...Trzeba się tym po prostu bawić!
Więc od początku. Na miejsce dotarłam w strugach deszczu z całym moim majdanem - bo na wstępny casting oprócz dania trzeba było wziąć garnek, naczynia, i resztę sprzętu...który, jak się okazało, i tak był dostępny na miejscu. Nie byłam jakoś przed czasem, a i tak udało mi się być 15 w kolejce i zostałam oznakowana. Numery oczywiście zaczynają się od 1000, bo samo 15 dziwnie sugeruje, że tysiąca chętnych nie było ;) A było około 100. Bardzo kolorowa mieszanka, pod względem ubioru, wieku, wyglądu i z pewnością umiejętności. Wszyscy za to weseli i raczej wyluzowani. Oprócz chłopczyka, który stał pod Makro (tam był casting) od 6:00 by być pierwszym, i jakoś go pominęli, więc najpierw krzyczał i tupał, a później się prawie popłakał. Przed castingiem uwagę przykuwała za to różowa iskierka-szefowa planu, która wszystkim ładnie pokazywała jak klaszcze się w telewizji i kiedy robimy głośne "UUuuuu".
Ale do sedna. Sam casting poszedł gładko. Podgrzałam moją zupę na kuchence indukcyjnej, której nie umiem obsługiwać. Zupie się to nie spodobało, i zaczęła strzelać gejzerami po całym studio, więc oczywiście skupiłam na sobie uwagę wszystkich obecnych. Oceniający mnie szef kuchni jadł mi z ręki...dosłownie - karmiłam go serem kozim ;) A zupą częstowałam kolegów będących w mojej grupie, opowiedziałam panom z produkcji jaka to fajna i super jestem, nakręciłam mały wywiad i wróciłam do domu. W moim samouwielbieniu myślę, że mam całkiem spore szanse na przejście do drugiego etapu, gdzie dostanie się 100 osób ze wszystkich castingów. Choć tych kilku panów, których poznałam bliżej, kiedy czekaliśmy na swoją kolej na dywaniku u produkcji również zaprezentowało prawdziwe pyszności! Sobie tak podskubywaliśmy od siebie wzajemnie czekając na spotkanie z przeznaczeniem ;)
Wyniki do 4 lipca. No ciekawe co to będzie...
Będzie dobrze, 3 mam kciuki, a jak się nie uda, to nie ma co się załamywać,ważne, że się próbowało:)/Mimi Ijuż/
OdpowiedzUsuńna razie to ja planuję się załamać, jeśli się przez przypadek dostanę ;)
UsuńBędziemy trzymać kciuki za przejście dalej i za zwycięstwo;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż tam byłam. I nawet mam Cię na którymś ze zdjęć. Mi z kolei przypadł numer 52, tzn. przepraszam 1052 ;) i wyszłam stamtąd dopiero o 15:30. Nie chcę wiedzieć do której czekały te biedaczki z nr 80...
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę i być może spotkamy się w drugim etapie :)
To ja bym poprosiła na maila zdjęcie, jeśli można :)
UsuńTalerze i sztućce trzeba mieć swoje czy udostępniają takie rzeczy? ;)
OdpowiedzUsuńMówili, że trzeba mieć własne, ale okazało się, że wszystko jest na miejscu :)
UsuńI ja chciałam pójść dziś na casting, ale realia .... praca :/ a do Marko tak blisko ...
OdpowiedzUsuńSzkoda, było bardzo wesoło :)
UsuńTrzymam kciuki! ja taka odważna nie jestem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńBazylka powiedz proszę czy ludzie przygotowywali rzeczywiście jedno danie czy może zestaw? Jak to wygląda, czy jest ograniczenie... Ja jadę do Warszawy więc pewnie postoję sobie hohoho.
OdpowiedzUsuńNie, niektórzy przygotowali dwa czy trzy różne dania. Była pani która przygotowała kilka różnych mini torcików, ale zestawów np. mięso i sałatka nie widziałam.
UsuńRewelacja, brawo za odwagę i trzymam kciuki. A właściwie z Twojego opisu wnioskuję że dostałaś się na 100%. Osóbka z poczuciem humoru, lekkim piórem, słowem da sobie radę zawsze i wszędzie, aaa no i oczywiście musiało smakować skoro jedli Ci z ręki.;)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz Brawo!
Dziękuję za miłe słowo, już niedługo zobaczymy jak mi to karmienie z ręki wyszło ;)
UsuńOOOOOOOO! super! ja też idę na casting w niedzielę! fajnie że napisałaś takiego posta:) też traktuje to jak zabawę mam nadzieję że się spotkamy w dalszym etapie:) gorąco pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki:)
OdpowiedzUsuńDziękuje i powodzenia! :)
UsuńNo z castingu do 2 miejsca. Bazylka twoje 'powodzenia' dla Kingi zaowocowaly ;)
UsuńHehe, rzeczywiście, zapomniałam o tym :) Bo jak ktoś szczerze życzy, to się sprawdza :)
UsuńNo to i ja sie przylaczam do aklamacji ;))
OdpowiedzUsuńSzczerze podziwiam - mi nie starczyloby odwagi...
Bardzo jestem ciekawa tej polskiej wersji, jak to bedzie wygladalo. A kto ocenial wasze dania? Bo w wersji, ktora ja znam ocenialo juz na castingu definitywne jury, czyli ci panowie, ktorzy prowadzili potem caly program. No wlasnie, jury ciagle jest niespodzianka. A tak poza tym to gratuluje zdrowego podejscia ! Bede sledzic ;))
Wyglądało to tak samo, tylko w zagranicznej wersji nie pokazywali etapu pierwszych castingów. Dziś oceniali nas szefowie kuchni z krakowskich restauracji. Dopiero w etapie, który widziałaś w tv, gdzie startuje 100 kandydatów i gotują na żywo, ocenia jury, które później prowadzi program :)
UsuńW wersji, ktora ja znam, etap castingu jest rowniez pokazywany i uwazam, ze to tez jest bardzo ciekawa czesc programu. Potrawy oceniaja wlasnie szefowie, ktorzy zasiadaja potem w jury. Zawsze sie wtedy zastanawiam, co ja bym przygotowala...
Usuńpodziwiam odwage ale przede wszystkim fajna osobowasc i mysle ze masz duze szanse. powodzenia. szkoda ze wymóg tych 6 tygodni niestety podcięło wielu osobom skrzydła.
OdpowiedzUsuńJa dopiero co się dowiedziałam o tym konkursie ale i tak bym nie wystartowała. Właśnie z obawy że bym się dostała :P
OdpowiedzUsuńJak coś mogę w domu ugotować to jeszcze jest dobrze ale jakbym miała w programie to pewnie by mnie wyrzucili za robienie bałaganu ;) (mi potrafi tak mąka z rąk wylecieć że ląduje na suficie, a robi to regularnie - taka moja własna kuchenna fizyka).
Życzę powodzenia :)
Ja już na castingu narobiłam bałaganu, ale plus jest taki, że w tv maja swoich ludzi od sprzątania ;) I mam zamiar pokazać wszystkim, robienie bałaganu w kuchni to nic złego! O! ;)
UsuńWidzę, że się na fotkę nawet załapałem:) Bardzo fajny blog, już nie mogę się doczekać kiedy wypróbuję kilka Twoich przepisów, zwłaszcza ten niesamowity krem z bakłażana! Zdecydowanie trzymam za Ciebie kciuki i pozdrawiam z Lublina.
OdpowiedzUsuńMarek (numer 1014 - ten od tartinek ze szpinakiem :)
A ja na Twoich zdjeciach widze jednego Pana, ktory byl wlascicielem resturacji w Kraowie, a teraz jest wlascicielm szkolu kulinarnej, ktora zreszta reklamuje na facebooku...reklamuje sie jako szef kuchni....:)a podobno tylko amatorzy moga startowac.
OdpowiedzUsuńA z ciekawości - który to pan - 1033? 1018?
UsuńMam nadzieję, że to będzie weryfikowane przy wyborze 100 osób do następnego castingu, jeśli nie - nie mam szans (i pewnie nie tylko ja) z profesjonalistami...
Miałam w planach się zjawić w Warszawie... :) Ale powoli wymiękam. Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam w planach się zjawić w Warszawie... :) Ale zaczynam wątpić we własne zdolności. Kompletnie nie mam pomysłu co zrobić za danie.
OdpowiedzUsuń