poniedziałek, 3 czerwca 2013

Warsztaty na Konfederackiej 4

O tych warsztatach pewnie już naczytaliście się do znudzenia, bo zaproszono na nie kilkunastu blogerów, i każdy chyba już zdążył je opisać. Ja postanowiłam troszkę odczekać, aż minie mi zachwyt chwilą, i ocenić je na chłodno. Minął ponad tydzień, zachwyt pozostał! Niezmiennie były to najwspanialsze, najlepiej zorganizowane warsztaty kulinarno-fotograficzne (w innych kategoriach zresztą też) w jakich miałam okazję uczestniczyć! Dlaczego? Chyba dzięki tak wspaniałemu połączeniu miejsca, czasu i ludzi. Zabawię się w wyliczankę ;)

#1


Ciepły majowy dzień, słońce i wybuchająca dosłownie zieleń nastrajają do wszystkiego jakoś pozytywniej


#2

Konfederacka 4 to wspaniałe, klimatyczne i jasne wnętrze. Kaflowy piec odziedziczony po starej piekarni, antresola, wielkie okna a przede wszystkim  "stacje" przygotowane z myślą o takich właśnie warsztatach tworzą miejsce idealne!







#3

Twój Kucharz, czyli Bartek, Miguel i Fabrice. Szefowie kuchni, którzy naprawdę chcieli przekazać nam swoją wiedzę. Podpowiadali, tłumaczyli, jednocześnie nie traktując nas jak kulinarnych matołów. Właściwi ludzie na właściwym miejscu! To my gotowaliśmy wybrane dania od początku do końca (z małą pomocą), a nie, jak na większości tego typu warsztatów, gdzie kucharz prowadzący imprezę od czasu do czasu pozwoli komuś posiekać cebulę...



#4

Jedzenie Jest Piękne, czyli Ania i Kamil, poprowadzili część fotograficzną. Prosto i przystępnie (jak tak właśnie potrzebuję) opowiedzieli nam o zabawie światłem i kompozycją w domowych warunkach. Kiedy mieliśmy ochotę na przerwę od kociołków i pstryknięcie kilku fotek, pomagali ustawić światło i pokazywali różne foto tricki - po prostu byli tam dla nas.



#5

Idealnie dopracowane menu. Dania cudowne w swojej prostocie, jednak wymagające konkretnej wiedzy, aby móc je przygotować. Tak więc mieliśmy okazję na prawdę się czegoś nauczyć. Przygotowaliśmy obłędną zupę rybną z krewetkami - przepisem na pewno się z Wami podzielę; Przegrzebki, czyli małże Św. Jakuba na chorizo - jadłam po raz pierwszy, i pokochałam je miłością dozgonną, smak podobny całkiem do niczego! Labraksa na soli ze wspaniałym risotto, jagnięcinę z morelowym chutney i sosem z mięty i koziego sera, a na deser zielone makaroniki z genialnym kremem cytrynowo-bazyliowym - też będzie na blogu. Oczywiście później spałaszowaliśmy nasze działa - idealne kompozycja smaków połączone z dobrym winem, specjalnie dopasowanym do każdego z dań. Chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się pić win tak perfekcyjnie pasujących do potraw.

























#6

No i na koniec my, czyli wesoła blogerska gromadka. Przyznam szczerze, że tego "elementu" obawiałam się najbardziej - poznałam już wielu blogerów zmanierowanych, takich "wiem lepiej, heloł, jestem blogerem...". Tym razem jednak trafił się zestaw idealny! Nie wszystkich miałam okazję poznać wcześniej, jednak od razu panowała swobodna, niemal przyjacielska atmosfera. Wspólne gotowanie, podjadanie, wylizywanie garnków ;) Dzięki bogu ani razu nie padł tak często przeze mnie słyszany na warsztatach komentarz "O Matko Przenajświętsza, widziałaś, ona spróbowała tego kremu PALCEM! Już go nie tknę! O fuuuuu...." - no chyba nic mnie tak nie irytuje jak "Panny Wszystko W Rękawicach",  ;) Spędziliśmy razem naprawdę świetne osiem godzin, na totalnym luzie, chłonąc ile się da, aż chciało by się zostać dłużej...







Cóż mi pozostaje, chyba tylko podziękować blogerom za towarzystwo, i organizatorom, za wyróżnienie i zaproszenie. Dzięki Wam jestem bogatsza o niesamowite doświadczenie i kilka przydatnych umiejętności :)

5 komentarzy:

  1. Lepiej byśmy tego nie powiedzieli :) A z towarzystwa też byliśmy bardzo radzi :) Rozumiemy, że: do zobaczenia wkrótce?

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna relacja; na Konfederackiej 4 byłam jakiś czas temu, miło poczytać o znajomym miejscu :-) Zdjęcia i potrawy wyglądają bardzo apetycznie, aż chciałoby się spróbować... ale zaraz zaraz... która była tykana palcem? :D Bo ja też z tych ąę, co to się brzydzą, ot, taka wada genetyczna ;-))))
    Pozdrowienia :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, obawiam się, że paluchy były dokładnie we wszystkim :P
      Moja wada ma odchył w drugą stronę, prostu uważam, że kucharz w rękawiczkach najwyraźniej nie jest pewien swojej higieny...;)

      Usuń
  3. Ula to na wielu zdjęciach wylizuje palec :D Byłam raz na obiedzie na Konfederackiej i boje się pisać, że nam smakowało bo się boje, że się zepsują :P
    Basia

    OdpowiedzUsuń