Ale pozwolicie, że zacznę od początku, i będę z Wami szczera. Zaczęło się to tak, że wróciłam do domu późną nocą/wczesnym rankiem z jakiejś bajecznej imprezy, całkiem wstawiona, i na facebooku zauważyłam jakiś artykuł o Restaurant Day. I pojawiła sie myśl swawolna - Tak! Zrobię to! Otwieram restauracje!! Stworzyłam więc facebook'owe wydarzenie i poszłam spać. Kiedy się obudziłam, chętnych było już tylu, że głupio było mi się wycofać. Za to zaczęło do mnie docierać w co się wpakowałam. Nakarmić 100 osób?! Gdzie ja ich pozadzę?! skąd wezmę talerze?! I jak na boga moja mała kuchenka pomieści tyle jedzenia...
Dzięki pomocy moich cudownych sióstr i przyjaciółek powstały proste, klimatyczne dekoracje, lampiony ze słoików i kilka bibelotów na stoły. Tak by wszystko pasowało do mojego dzikiego, leśnego ogrodu. Ułożyłam menu, zrobiłam zakupy, pożyczyłam stoły ogrodowe od znajomych, zebrałam zastawę, i wzięłam się za gotowanie - gotowałam dwie doby! A to wszystko z połamanym paluszkiem prawej stopy ;)
Później dziewczyny pomogły mi też wszystko ogarnąć. Dwie zostały pięknymi kelnereczkami w fartuszkach podarowanych przez firmę Home Look, a Bogu zajęła miejsce jako "Pani Na Zmywaku". A zmywak był w brodziku kabiny prysznicowej, bo nie było szans, aby to się pomieściło w zlewie! ;)
Goście pojawili się wszyscy, wszyscy zostali nakarmieni i mam nadzieję, że wrócili do domu zadowoleni. Najszybciej zniknęła zupa meksykańska i wszystkie przystawki. Desery też nie narzekały na bark popularności.
Oczywiście nie obyło się bez pomyłek. Ani ja, ani moje pomocnice nie mamy doświadczenia w gastronomii, więc wielu rzeczy nie udało nam się przewidzieć, popełniłam kilka małych błędów...ale to będzie cenna wiedza na następny raz ;) Na szczęście goście byli wyrozumiali - w końcu to miała być zabawa w restaurację :)
Ostatni goście wyszli przed 1:00, ja poszłam spać po 2:00...a dziś od 7:00 kontynuowałam zmywanie ;) Podsumowując - trzy połamane paznokcie, dwa oparzenia, jeden odcisk od siekania, kilka kilometrów wydreptanych przez kelnereczki, prawie ponad 300 porcji smakołyków wydanych i ponad 300 talerzy umytych, i wielka potrzeba pójścia już spać. Ale przede wszystkim poczucie, że zrobiliśmy coś naprawdę fajnego!
rewelacja, podziwiam za odwagę! ja tez chce:)
OdpowiedzUsuńDomyślam się jak dużo pracy musiało Cię to kosztować... Gratuluję odwagi! Nie przypuszczałam, że tak wiele osób uda się przyciągnąć :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZgłoszeń było dwa razy tyle! Ale 200 osób to przesada nawet jak na moje chore ego ;)
UsuńCo za szalony i fantastyczny pomysł! Widzę, ze wyszło wspaniale: imponujące menu, dekoracje... Do tego uroku dodaje fakt, ze kolacja odbyła się pod chmurką... Niesamowita akcja, nie miałam nawet pojęcia o tym, że można coś takiego zorganizować i wziąć w tym udział... Gratuluję pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie następna edycja :)
UsuńWielkie gratulacje;)Cóż przy tak ogromnej satysfakcji zrobienia" czegoś naprawdę fajnego" znaczy odcisk od siekania:P Świetna robota i te 300!!! Poproszę jak najszybciej o powtórkę mam bliziutko więc na pewno się wproszę;)
OdpowiedzUsuńNastępne wydarzenie już niedługo ;) Tylko z miejscami już ciężko...
Usuńhttps://www.facebook.com/events/352302331514933/
Fajna sprawa :)
OdpowiedzUsuńKapitalny pomysl - gratuluje odwagi!
OdpowiedzUsuńjak już pisałam, to nie odwaga - to wino ;)
UsuńSuper pomysł !!!!
OdpowiedzUsuńMialyscie sporo pracy :)
Nawet nie wiesz ile! ;)
UsuńI dlatego ja po imprezie na Facebooka nie wchodzę ;p Żałuję, że mnie to ominęło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mrs.S.
Może następnym razem ;)
UsuńGratuluję odawgi i sukcesu jednodniowej restauracji. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńByło rewelacyjnie, drobne niedociągnięcia każdy wybacza. Przecież o zabawę chodziło!
OdpowiedzUsuńP.S. nigdy nie jadłam tak pysznej tarty czekoladowej! Żałowałam, że nie zamówiłam 4, na przystawkę, jako zupę, danie główne i deser;]
Miło mi to słyszeć :)Przepis od dawna jest na blogu :)
UsuńPodziwiam ! odkryłam dzięki Tobie że będzie kolejny taki dzień .. i kto wie może tym razem pod Krakowem będzie taka jednodniowa restauracja ?
OdpowiedzUsuńMnie też przyjaciółki z Krakowa nękają, żeby w końcu coś tam zorganizować, więc może faktycznie następna edycja będzie należała do małopolskie ;)
UsuńSupraska Magda Gessler nam się objawiła ;)
OdpowiedzUsuńi teraz zastanawiam czy to miał być komplement, czy wręcz przeciwnie :P
Usuń300 porcji! Ja się powoli zbieram do RD tylko mam lekkiego cykora. Na pewno bym organizowała w Krakowie, tylko tu z miejscówką może być trudno. Niby miałam małą wprawkę ale to było kilkadziesiąt porcji ciasta. A ty miałaś 300 porcji w tym obiady! Podziwiam. Może zrobię jednodniową kawiarenkę- tak ponoć też można. Już się przekonałam, że to bardzo miłe jak ludzie chcą jeść moje wytwory, a takie relacje jeszcze bardziej mnie zachęcają. Myślę że jak dojdzie co do czego to postawię na naczynia jednorazowe ;) (eleganckie znajdę)
OdpowiedzUsuńPewnie, że kawiarenkę można! Możesz nawet sprzedawać lizaki z balkonu ;) Zdecyduj się, bo to na prawdę super doświadczenie - polecam :D
UsuńAbsolutnie boski pomysł :D
OdpowiedzUsuń