Pierwszy post miał się pojawić za tydzień, ale w radosnej ekscytacji z posiadania bloga nie mogłam usiedzieć w miejscu, a pogoda spacerom nie sprzyja...więc oto słodki post pierwszy - półoficjalny.
Jak przystało na kuchareczkę/smakosza jestem na wiecznej diecie...moje współlokatorki nie. Więc po ciężkiej, lecz zwycięskiej bitwie z sama sobą, by nie kupić choć małego ciastka, zostałam wmanipulowana w CZEKOLADOWO-BANANOWE BABECZKI. Nie, żebym się jakoś specjalnie opierała...
Składniki (12 małych babeczek) :
- 135 g maki pszennej
- niepełna
łyżeczka sody
- niepełna łyżeczka proszku
do pieczenia
- duża szczypta
cynamonu
- szczypta soli
- jajko
od szczęśliwej kury
- 80 g cukru (w
oryginalne aż 155g)
- 40 g masła
- 50 ml mleka
- pół tabliczki
gorzkiej czekolady
- duży banan
Piekarnik nagrzewamy do 210 stopni. Składniki sypkie wsypujemy do jednej miski. W drugiej miksujemy jajko z cukrem, dodajemy roztopione masło, mleko i posiekanego drobno banana. Po wymieszaniu łączymy ze składnikami suchymi. Na koniec dodajemy posiekaną drobno czekoladę. Przekładamy do formy lub papilotek - kto co lubi. Ważne żeby foremki napełnić tylko w połowie, w innym przypadku - przypadku pierwszej partii moich babeczek na przykład - ciasto urośnie tak bardzo, że opuści formę i będzie próbowało zawładnąć kuchnią! Małe babeczki są gotowe po 15 minutach, duże po około 25.
A cukru dałam mniej tylko i wyłącznie w jednym celu - bita śmietana!!! Najlepsza jest oczywiście zrobiona w domu. A robi się ją bajecznie prosto - w misce ubijamy 500ml dobrze schłodzonej śmietanki + nasiona z jednej laski wanilii + 4 łyżki cukru pudru. Jeśli w czasie miksowania będziemy trzymać salaterkę pochylona, śmietanka "złapie" więcej powietrza i będzie bardziej puszysta.
To tak na słodki początek, choć słodkości nie są moją
najmocniejszą stroną. Więcej o tym, czym jest, a raczej, czym będzie klub
kolacyjny NA CZTERY WIDELCE, w zakładce "O blogu". A
pierwsza kolacja i pierwszy "prawdziwy" post już 17 marca!
A babeczek już nie ma...
aż chyba wezme i zrobie :D
OdpowiedzUsuńcieszę się bardzo, że w końcu ruszyłaś z blogiem. Życzę więc Tobie powodzenia, a sobie wielu wspólnych kolacji ;)
Bogu