niedziela, 15 kwietnia 2012

Na cztery widelce w szmaragdowych szpilkach

Kolejne spotkanie klubu kolacyjnego Na  Cztery Widelce za mną. Czyli kolejni najedzeni, zadowoleni goście i kolejny radosny wieczór spędzony we wspaniałym towarzystwie. Tym razem gościłam przyjaciółkę z jej nie tak znów nowo nabytym partnerem, i - zgodnie z obietnicą - 100 fana facebookowego. Wieczór w klimatach lekkiego absurdu i humoru  na wysokim poziomie abstrakcji - czyli dokładnie tak, jak lubię. I jest jeszcze coś co lubię. Coś co jest moją kolejną obsesją, zaraz obok książek i gotowania. Czyli piękne wysokie szpilki! Okazało się, ze moi goście znają mnie bardzo dobrze - tym zamiast nie było kwiatów, za to do mojej kolekcji dołączyły niesamowite szmaragdowe czółenka :)






A od strony kulinarnej, tym razem wieczór planowałam bez konkretnej "inspiracji". Ale za to z jedną wytyczną - będzie pysznie. Plan zrealizowany w 100%! Jako przystawka na stole pojawił się torcik bakłażanowy z kozim serem - taki mały eksperyment. Na szczęście udany. Danie główne - niezawodna klasyka - to Boeuf bourguignon - wołowina w czerwonym winie. I na słodkie zakończenie wieczoru deser w ogóle nie słodki - tarta cytrynowa.









Torcik bakłażanowy to wspaniałe połączenie kilku mocnych smaków. Wszystkie jego składniki są pyszne "solo", a zestawione razem w tym daniu tworzą na prawdę niesamowitą kompozycję. Torcik  może być nie tylko przystawką, sprawdzi się też w roli lekkiego lunchu. Ale muszę ostrzec - jeśli chcecie poczęstować nim gości, zaopatrzcie się w dodatkowe porcje - moi domagali się dokładki



TORCIK BAKŁAŻANOWY

Składniki (na 6 porcji):

  • duży bakłażan
  • dwa duże pomidory
  • bazylia
  • 500g świeżego szpinaku
  • 150 gram koziego sera
  • łyżka masła
  • 2 ząbki czosnku
  • cytryna




Bakłażana kroimy w plastry o grubości około centymetra, posypujemy solą i odstawiamy na 30 minut. Po tym czasie dokładnie je płuczemy, osuszamy ręcznikiem papierowym i obsmażamy z obu stron. Na podobne plastry kroimy pomidora. Blachę wykładamy papierem do pieczenia i układamy na niej torciki - zaczynamy od bakłażana, na nim układamy pomidor, i znów bakłażana. Na wierzchu kładziemy ser kozi i zapiekamy przez 20 minut (aż ser będzie delikatnie złocisty) w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. W tym czasie przygotowujemy szpinak. Wrzucamy go na 5 minut na rozgrzane masło, a kiedy zmięknie dodajemy czosnek oraz łyżkę soku z cytryny i zostawiamy na ogniu jeszcze przez minutę. Torciki układamy na łyżce szpinaku i przyozdabiamy je bazylią. Świetnym dodatkiem jest karmelizowany ocet balsamiczny i świeża, soczysta gruszka.




Danie główne to jedna z moich ulubionych potraw. Boeuf bourguignon według przepisu Julii Child. Tak przyrządzona wołowina pojawiła się w jej pierwszym programie - 'The French Chief', w 1963 roku. Amerykanie pokochali Julię od pierwszego wejrzenia. Tak jak ja. Julia i jej kuchnia to esencja dobrego jedzenia i radosnego gotowania. Z pewnością jej przepisom poświęcę jedną z kolacji Na Cztery Widelce w całości. A dziś nieśmiertelna klasyka. Tym razem podana z blinami pszennymi - pasowały idealnie!



BEOUF BOURGUIGNON

Składniki:

  • 1,5 kg wołowiny (ligawa)
  • 15 dkg świeżego boczku
  • 4 marchewki
  • 2 cebule
  • olej, łyżka masła
  • duże ząbki czosnku
  • 2 łyżki mąki
  • 3 łyżki przecieru pomidorowego
  • 2 szklanki bulionu wołowego
  • 2 szklanki czerwonego wytrawnego wina 
  • sól, pieprz, liść laurowy

Boczek kroimy w paseczki, obsmażamy na patelni i wrzucamy do brytfanki. Na wytopionym z niego tłuszczu partiami obsmażamy na złotobrązowy kolor pokrojoną w kostkę wołowinę. Jeśli tłuszczu będzie mało dodajemy odrobinę masła i oleju. Na tej samej patelni obsmażamy pokrojoną w plastry marchewkę, i na końcu pokrojoną w piórka cebulę. Wszystkie składniki mieszamy razem w brytfance. Oprószamy je z wierzchu solą, czarnym pieprzem i łyżką mąki, i wstawiamy bez przykrycia na 4 minuty do piekarnika nagrzanego do 220 stopni.  Wyjmujemy, mieszamy, oprószamy ponownie solą, pieprzem i drugą łyżką mąki, i wstawiamy do piekarnika na kolejne 4 minuty. Po upływie tego czasu do brytfanki dodajemy zalewę zrobioną z bulionu, wina, przecieru pomidorowego, posiekanego czosnku i kilku pokruszonych listków laurowych. Tym razem pieczemy już pod przykryciem w 160 stopniach prze 3,5 godziny. Co godzinę należy dokładnie wszystko wymieszać. Każdy kto spróbuje tej rozpływającej się w ustach wołowiny zakocha się w tym daniu, w kuchni francuskiej, i oczywiście w Julii Child - gwarantuje! Bon Appetit!





Nie jestem fanką słodkich słodkości, dlatego ten deser podbił moje serce. Po raz pierwszy próbowałam tarty cytrynowej w wykonaniu mojego australijskiego przyjaciela. Jego cytrynowa tarta pod bezą wywróciła do góry nogami mój ranking deserowy. Jest delikatnie kremowa, mocno cytrynowa, świeża w smaku...wręcz orzeźwiająca. A podana z bitą śmietaną tworzy intrygujący słodko-kwaśny kontrast. Po kilku podejściach przepis lekko zmodyfikowałam. Teraz wychodzi zawsze idealna. Poszczególne składniki muszą dość długo się chłodzić, dlatego tartę trzeba przygotować odpowiednio wcześnie.



TARTA CYTRYNOWA

Składniki:
  • 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 175g masła
  • 3 łyżki zimnej wody
  • NADZIENIE:
  • 50 g mąki kukurydzianej
  • 1/2 szklanki wody
  • 250 ml soku z cytryny i skórka z 2 cytryn
  • 100 ml śmietanki 30%
  • 2 szklanki cukru pudru
  • 50 g masła
  • 4 jajka

Najpierw przygotowujemy masę cytrynową, ponieważ musi studzić się aż 3 godziny. Do garnuszka wlewamy sok z cytryny - ja tym razem dodałam też sok z limonek (50ml soku z limonki+ 200ml z cytryny), która całości nadała fajnego posmaku. Do soku dodajemy wodę, śmietankę, cukier puder i mąkę kukurydziana. Ścieramy też skórkę z dwóch cytryn - trzeba wybrać takie, których skórka jest gładka i pozbawiana białych lub czarnych plamek, i koniecznie wcześniej sparzyć! Całość mieszamy co chwilę, do momentu kiedy się zagotuje i intensywnie mieszając zostawiamy na ogniu jeszcze przez minutkę. Po zdjęciu z ognia dodajemy żółtka i masło, mieszamy do uzyskaniu jednolitej konsystencji i odstawiamy na 3 godziny. Masa musi dobrze ostygnąć. W tym czasie przygotowujemy ciasto. Wyrabiamy je z mąki pszennej, masła, cukru pudru i 3 łyżek zimnej wody. Jeśli składniki nie będą chciały się połączyć, możemy dodać jeszcze łyżkę wody. Wyrobione ciasto układamy na papierze do pieczenia i rozwałkowujemy na cienki placek. Tak przygotowane ciasto przenosimy na wysmarowaną masłem formę do tarty. Delikatnie dociskamy, przykrywamy papierem i odstawiamy do lodówki na 30 minut. Po tym czasie możemy upiec spód. Pieczemy go pod papierem do pieczenia, na który wysypujemy ceramiczne kuleczki. Jeśli ich nie mamy, możemy uczyć grochu, ciecierzycy, lub po prostu ryżu. Tak obciążone ciasto pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni prze 15 minut. Zdejmujemy papier razem z "obciążeniem" i pieczemy kolejne 15 minut. Złociste cisto odstawiamy do ostygnięcia. Kiedy spód jest całkiem zimny możemy wyłożyć na niego mase cytrynową. Całość pieczemy przez 15 minut w 190 stopniach, Dzięki temu na wierzchu tworzy się delikatnie ścięta "skorupka" a wnętrze pozostaje puszyste i kremowe. Tartę podajemy schłodzoną - polecam wersję z bitą śmietaną. Takie słodko-kwaśne zestawienie jest genialne!









Tarta wyszła tak dobra, że nie mogąc się doczekać swojej porcji troszkę na rozrabiałam...bo gdzie się łasuch spieszy, tam się diabeł cieszy ;) A moi goście cichaczem odnaleźli resztki bitej śmietany - ponoć najlepiej smakuje jedzona prosto z miski ;)













A jako główny punkt programu rozrywkowego mojej kolacji - Kolejka. Czyli gra towarzyska w klimatach PRLu. Świetna zabawa! Gra jest naprawdę dopracowana w każdym szczególe - można na przykład pożyczyć dziecko od sąsiadki, aby przenieść się na początek kolejki i kupić meblościankę spod lady :) A oprócz gry masa dowcipów, których niestety tu nie przytoczę, próba rozszyfrowania francuskiego w wykonaniu Lecha Rocha Pawlaka, popisy wokalne moich gości i mój pies, który okazał się ukrytym alkoholikiem, kiedy przez pół godziny próbował wylizać od środka pustą butelkę po winie...Nie mogę się już doczekać kolejnego spotkania Klubu Kolacyjnego Na Cztery Widelce!







8 komentarzy:

  1. super ! jeśli dobrze odczytałam wszystko dzieje się w Krakowie .. jakby co to ja chętna na takie odwiedziny w Klubie jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie w Supraślu?:)Ja byłam na kolacji nr 1 w Supraślu..:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Klub jest lotny - jest tam gdzie ja jestem :) Czyli jednak częściej w Krakowie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Szczenka" opada:P Moje marzenie to klub kolacyjny, ale chyba to bardziej hobby niż źródło godnego skromnego życia? A te szpilki wyjątkowe - tak jak ja nie lubię szpilek, to takie bym chętnie założyła:)

    OdpowiedzUsuń
  5. One nie są turkusowe, jak się nazywa ten odcień zielonego...

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawda, w rzeczywistości są szmaragdowe :) A ten turkus to z zamieszania po wcześniejszej burzliwej dyskusji o kolorach wyszedł ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. A mój klub to na razie hobby, ale myślę, że szybko się to zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie pyszności na talerzach *.*

    OdpowiedzUsuń