Śledź z cebulką to chyba najpopularniejsza, najbardziej klasyczna wersja śledzika pojawiająca się na wigilijnym stole. Postanowiłam wprowadzić powiew świeżości do tego tradycyjnego dania. Standardową cebulę zamieniłam czerwoną cebulką karmelizowaną, a matiasy śledziem marynowanym. W efekcie powstało genialne połączenie kwaskowatości marynowanej ryby ze słodko - pikantną, rozpływającą się w ustach cebulą. W tym roku na pewno pojawi się na moim stole.
Składniki:
- 4 marynowane śledzie
- 7 czerownych cebul
- ocet balsamiczny
- kilka łyżek oleju
- 100g masła
- 100g cukru
- 70 ml koniaku (można zastąpić czerwonym winem)
- czarny pieprz, najlepiej grubo zmielony
Cebulkę musimy przygotować dużo wcześniej, aby dokładnie ostygła - najlepiej poprzedniego dnia. W garnku roztapiamy masło i szklimy na nim posiekaną cebulkę. Kiedy zmięknie dodajemy cukier i dokładnie mieszamy. Cukier z masłem stworzą błyszczącą glazurę, która oblepi cebulkę. Dodajemy 5 łyżek octu balsamicznego, koniak (lub wino) i uzupełniamy wodą do poziomu cebuli. Całość powinna gotować się na sporym ogniu (trzeba uważać aby się nie przypaliło) tak, by płyn odparował i zmienił się w gęsty sos. Po 10 minutach gotowania próbujemy - ocet balsamiczny powinien być wyczuwalny, jest sos jest zbyt słodki dodajemy go więcej. Jeśli jest zbyt kwaśny, dodajemy cukru.
Doprawiamy też wszystko czarnym pieprzem. Jeśli płyn już odparuje, a cebulka będzie nadal twardawa, dolewamy kilka łyżek wody i gotujemy dalej. Cebulkę odstawiamy do całkowitego ostygnięcia. Śledzie dzielimy na filety i kroimy w rąby. Układamy je w misce lub na głębokim talerzu warstwami: zaczynamy od śledzi, na nich układamy grubą warstwę cebulki i delikatnie polewamy olejem. Naczynie nie powinno być zbyt szerokie, tak by wyszły nam co najmniej trzy warstwy. Zakrywamy folią i wstawiamy na minimum godzinkę do lodówki. Jest pysznie!
Doprawiamy też wszystko czarnym pieprzem. Jeśli płyn już odparuje, a cebulka będzie nadal twardawa, dolewamy kilka łyżek wody i gotujemy dalej. Cebulkę odstawiamy do całkowitego ostygnięcia. Śledzie dzielimy na filety i kroimy w rąby. Układamy je w misce lub na głębokim talerzu warstwami: zaczynamy od śledzi, na nich układamy grubą warstwę cebulki i delikatnie polewamy olejem. Naczynie nie powinno być zbyt szerokie, tak by wyszły nam co najmniej trzy warstwy. Zakrywamy folią i wstawiamy na minimum godzinkę do lodówki. Jest pysznie!
A jutro i w czwartek barszcz wigilijny i idealne, drożdżowe, smażone pierożki mojej babci - z kapustą i grzybami oczywiście!
Naczynia i obrusy użyczone przez sklep Country Avenue.
swietny pomysl na odmiane tradycyjnych sledzi, musza byc przepyszne :) chetnie wyprobuje :)
OdpowiedzUsuńPan Sandman w zeszłym roku serwował cebulowy chutney, jednak nowa tradycja nie przyjęła się zbyt dobrze :) Zrobić drugie podejście?
OdpowiedzUsuń